Pracownia Ceramiczna - ceramiczne spotkania, biżuteria, ceramika artystyczna

Zapraszam do miejsca gdzie wyobraźnia przybiera konkretny kształt.
Dajcie się namówić na chwilę wytchnienia od codziennego pośpiechu. Nic tak nie ucieszy oka jak własnoręcznie wykonany skarb a duszy chwila twórczego oddechu i relaksu utrwalona w glinie.
Na miejscu można też zobaczyć i kupić moje najnowsze prace.
Bądźcie moimi gośćmi.

środa, 29 sierpnia 2012

Porcelanowa pamięć - wspomnienia z warsztatów cz.1

   Dziś postanowiłam opowiedzieć Wam bajkę. Albo raczej historię, która się zdarzyła i odsłoniła odrobinę z bajecznych właściwości porcelany.
   To, że porcelana jest królową każdy wie lub słyszał, ale czy wiedzieliście o jej pamięci?
Rodzaje porcelany są różne i każdy z nich ma inne właściwości. Dziś będzie o Parianie. Jest to rodzaj tzw porcelany miękkiej czyli w skrócie wypala się ją w niskich, jak na "królową" temperaturach. No dobrze, dobrze nie mądraluję się już tylko opowiadam:-)
   Dawno, dawno temu a w każdym razie przynajmniej rok z haczykiem brałam udział w warsztatach pt. "Porcelana inaczej" prowadzonych przez Monikę Patuszyńską ( naprawdę wielkim zaszczytem było Ją spotkać ) i całkiem nie spodziewanie przez Michael Flynn'a (absolutnie niezwykłego człowieka). W treściwej pigułce został nam podany szereg praktycznych wiadomości min. uzyskiwanie masy lejnej i odlewy. Cudowne było to, że ani Monika ani Michael nie mieli żadnego kłopotu, żeby podzielić się swoimi "patentami". Doskonale wiedzą pewnie, że dla jakkolwiek twórczego umysłu "patent" jest po prostu takim samym narzędziem jak dłuto czy struna. Niezwykle przydatnym, ale narzędziem, którym tworzy (ten twórczy umysł) SWOJE. Może albo na pewno inspirowane ale przefiltrowane przez sitko własnych neuronów i wysłane do własnych rąk, które działają na swój sposób. Wiedzą i nie działają w sposób "ooooo jakie fajne, zrobię takie samo..."
Każdy z nas się inspiruje wieloma rzeczami i wciąż szukamy nowych inspiracji. Ale INSPIRACJA to NIE JEST KOPIOWANIE.
Wybaczcie, poniosło mnie trochę. Można o tym rozprawiać i rozprawiać. Wracam do parianu.

    Jednym z ćwiczeń było malowanie barwioną masą lejną. Skojarzyło mi się to z batikiem, może przez "negatywową" kolejność. Na płytę gipsową nanosimy kolejno wzory z różnie zabarwionej masy pamiętając przy tym, że to co chcemy zobaczyć na samym wierzchu malujemy teraz jako pierwsze na płycie. Czyli np mazidło niebieskie potem bazgroły różowe potem np. czerwone kropki i na końcu zalewamy tłem - masą nie barwioną. Płyta gipsowa zrobi swoje czyli odciągnie wodę, nasze "malowidło" zdębieje czy tez "zeskórzeje" (osiągnie taki poziom przeschnięcia, który umożliwi podniesienie całości - jak płata ciasta i dalszą ewentualną obróbkę ) no i mamy znaczy ja miałam cudny płat kolorowej porcelany. Ten płat postanowiłam umieścić w formie, tzn drewnianej, dużej misce celem uzyskania takowej z  mojego płata. Po jakimś czasie - proces schnięcia ceramiki jest tak samo ważny jak formowanie czy wypalanie i raczej lepiej jeśli schnie wolniej niż szybciej - zgłosiłam się po odbiór mojej miski. Była piękna, wypalona na biskwit, taka okrągła i głęboka, gotowa do drogi do domu i ponownego wypału w temp. 1220C. Moja porcelanowa miska.
    Niecierpliwie czekałam na moment, kiedy będę mogła otworzyć piec i wyjąć i poprzytulać moją porcelanową miskę.
   Jest, taaa daaam !
Oto ona - ta miska?!
porcelana parian,

detal, porcelana parian,

   Aleeee  jak to ?   Kurcze, przecież miałam miskę, po biskwicie i w ogóle... :-(
I tak siedziałam dłuższą chwilę analizując, co też się mogło wydarzyć podczas drugiego wypału - w ceramice nigdy nie ma jednej przyczyny jakiegoś zdarzenia, tak mi powiedział pewien doświadczony ceramik. I tak sobie siedzę i szukam przyczyn zagłębiając się w kolejne warstwy pamięci i...
Aaaaaa no właśnie. Teraz przypomniałam sobie o pewnej drobnej, z pozoru niedbałej uwadze rzuconej między rozmowami podczas warsztatów - taka ta uwaga mi się wtedy wydawała.
   A teraz stanowi całe "klu" wyjaśnienia.
Monika rzuciła wtedy:
- A wiecie, że parian ma swoją inteligencję a właściwie PAMIĘĆ. Pamiętajcie
- Tak? Dobra... - padły odpowiedzi, raczej burkliwe bo byłyśmy baaardzo zajęte :-).

I tak oto mam bardzo piękną deskę :-)

   Skrót - ponieważ pierwsze zdębienie nastąpiło "na płasko" to cząsteczki przyjęły ustalone pozycje i mimo, że potem próbowałam je przeszeregować przez ulokowanie w misce - po pozornym poddaniu się moim zapędom twórczym - dla nich, tych cząsteczek temp. ok 800 - 900 C to takie cieplejsze lato ;-) a to jest temperatura wypalania biskwitowego - ostatecznie kapitulacji nie podpisały pokazując kto tu rządzi ;-))). Na poważnie - gdybym malowała masą parianową w formie miski i tam bym zostawiła do całkowitego wyschnięcia to taką miskę bym miała. A gdybym zrobiła odwrotnie ? Najpierw  miska, potem płaskie... To już przy rozpłaszczaniu by popękało a jeśli nie to... nie wiem czy by wróciło do miskowej formy. Trzeba by spróbować :-)))
        Cdn...